Alone in the Dark (2024) – Recenzja (2024)

Alone in the Dark (2024) jest grą przygodową z elementami survival horroru. Tytuł ten stanowi reboot pierwszej odsłony serii, która rozpoczęła w 1992 roku i dała początek gatunkowi, dzięki któremu powstały świetne serie, jak chociażby Resident Evil. Wcielając się w Edwarda Carnby’ego oraz Emily Hartwood przyjdzie nam zmierzyć się z szaleństwem, które opętało środek dla obłąkanych, Derceto, oraz odszukać zaginionego wuja Emily, Jeremy’ego. Jak zatem prezentuje się ten tytuł? O tym przekonacie się w dalszej części recenzji.

Gra została wyprodukowana przez studio Pieces Interactive.

Wydana została przez THQ Nordic.

Aktualnie można ją zakupić za pośrednictwem platformy Steam oraz Playstation Store.

Fabuła

Alone in the Dark (2024) – Recenzja (2)

Na wstępie chciałbym zaznaczyć, że w dalszej części recenzji mogą pojawić się spoilery.

Akcja gry rozgrywa się w latach dwudziestych, dwudziestego wieku w południowej części Stanów Zjednoczonych. Wuj Emily Hartwood, Jeremy, aktualnie znajduje się w posiadłości Derceto, pełniącego funkcję domu dla obłąkanych. Pewnego dnia przysłał jej tajemniczy list w którym to jej wuj oskarża mieszkańców posiadłości o przynależenie do niebezpiecznego kultu i teraz chcą go dopaść. Nie mogąca określić, czy to nie jest kolejny wymysł chorego umysłu, postanawia jednak sprawdzić co się dzieje u wuja. W tym celu wynajęła prywatnego detektywa, Edwarda Carnby’ego, z którym wybrała się do Derceto. Na miejscu okazało się, że Jeremy zaginął i trwają jego poszukiwania. Duet nie czekał na pozwolenie i sam dołączył do poszukiwania zaginionego, jak i odkrycia sekretów tej posiadłości. Szybko się okazuje, że w szaleństwie Jeremy’ego znajduje się trochę prawdy, zwłaszcza jak bohaterowie zaczynają trafiać do zniekształconych wspomnień i zostają zaatakowani przez tajemnicze potwory, a to dopiero początek niepokojących zdarzeń w których centrum stoi tajemniczy Mroczny Mężczyzna, który podobno stoi za szaleństwem wuja Emily, a także wyciąga z duetu traumy, które na nich ciążą. Tak oto prezentuje się ogólny opis fabularny tej produkcji. Jest on mało szczegółowy i niedużo zdradzający, a to z dwóch powodów. Pierwszy jest dosyć oczywisty, gra jest bardzo krótka, więc też napisanie czegokolwiek więcej mogłoby się wiązać ze sporymi spoilerami. Drugim powodem jest to, że na początku gry wybieramy którą postacią chcemy grać, a ten wybór powoduje, że niektóre przerywniki wyglądają trochę inaczej, jedno pomieszczenie się różni, jak i cały etap powiązany z traumą, więc też pisząc opis starałem się nakreślić tylko zarys fabularny. Twórcy też określają tę odsłonę jako remake pierwszej części serii wydanej w 1992 roku, jednak bardziej stanowi ona reboot, ponieważ mamy tutaj znaczne zmiany fabularne, jak chociażby to, że w klasycznej odsłonie Jeremy popełnił samobóstwo, a Derceto było jego posiadłością. Oczywiście do tego można dopisać inny układ lokacji, zagadki, czy postacie, jednak to w historii największe zmiany zostały zastosowane. Historia sama w sobie jest dosyć ciekawa, ma interesujące zwroty oraz przyjemnie jest poprowadzona, jednak cierpi na zbyt krótki czas, co z kolei spowodowało, że nie wszystko zagrało tak jak powinno. O ile do początku gry, aż do mniej więcej połowy, nie można się w żaden sposób przyczepić, jednak czym dalej tym widać jakby fabuła została pośpieszona, niektóre wątki zostały bardzo ukrócone, a i finał wydaje się być mocno przyśpieszony. Mimo tego podobało mi się jak twórcy sprawiali, że gracz mógł zacząć się zastanawiać nad wydarzeniami, które widzi, czy są prawdziwe, czy też nasi bohaterowie zaczynają doświadczać „choroby Derceto”, a to wszystko przez zręczne przejścia między tymi światami sprawiające wrażenie jakbyśmy nigdzie się nie wybrali. Nie da się zaprzeczyć, że historia jest w swojej konstrukcji dosyć prosta, chociaż początkowo może wydawać się trochę bardziej zawiła, tak w ogólnym rozrachunku nie jest aż tak rozwinięta, ale dalej miło się ją odkrywało, nawet pomimo poczucia pośpieszenia. Niestety zawiodłem się tutaj na trzech elementach. Pierwszym z nich jest sam Mroczny Mężczyzna, który jest tutaj budowany na niezwykle potężną istotę, jednak w samej grze tego nie widać. Był jeden etap w którym on nam zagrażał, jednak ten etap był bardzo krótki i poza nim nie doświadczamy jego grozy. Możemy o nim poczytać notatki, czy zobaczyć krótkie przerywniki, co jest dosyć niewielką ilością. Drugą są traumy, które niby ciążą na naszych bohaterach i spodziewamy się czegoś naprawdę sporego, jednak nie jest to aż tak wielkie jak jest budowane, a przynajmniej nie jest to aż tak pokazane. Oczywiście, każdy inaczej przeżywa konkretne wydarzenia, jednak w tej produkcji zostało to dosyć słabo przedstawione, ponieważ dopiero od pewnego momentu się o tych problemach dowiadujemy, otrzymujemy krótki etap ze zmierzeniem się z nimi, jednak nic z tego nie wynika, nawet wcześniej nie odczuwamy jakichś konsekwencji ich obecności, więc jakby zabrakło ich w fabule, to w zasadzie nic byśmy nie stracili. Trzecim, i w zasadzie największym, problemem jest tutaj rozdzielenie gry na dwie kampanie. Sam pomysł był ciekawy, zupełnie jak w serii Resident Evil, jednak już wykonanie pozostawia wiele do życzenia. Nie ma między nimi jakichś większych różnic, niektóre scenki mogą trochę inaczej wyglądać, trochę więcej możemy dowiedzieć się o drugiej postaci, jak i otrzymaliśmy inny etap z traumą. Fabuła w żaden sposób się dzięki temu nie rozwija, przebiega w ten sam sposób i nic więcej z niej nie wyciągniemy. Z tego też powodu zachęcałbym do zagrania drugą postacią tylko jeśli chcecie ją trochę lepiej poznać lub jeśli tak bardzo Wam ta produkcja się podoba, ponieważ w innych przypadkach nie ma to największego sensu. I może to dziwnie zabrzmi, jednak bawiłem się całkiem nieźle odkrywając sekrety fabuły oraz przemierzając korytarze Derceto, chociaż nie ukrywam, że do drugiej kampanii musiałem się już trochę zmuszać. Także ogólnie historia miała tutaj spory potencjał, nie jest najgorsza, jednak brakuje tutaj pewnego dopracowania, spowolnienia trochę tempa fabuły i sprawienia, aby gracz bardziej związał się z bohaterami. Nie jest to może najlepszy początek powrotu kultowej już serii, jednak jest to coś z czego można wyciągnąć pewne wnioski i stworzyć coś naprawdę świetnego.

Zakończeń mamy tutaj aż trzy, chociaż można byłoby napisać, że aż cztery, ponieważ mamy po dwa na każdą kampanię, jednak między podstawową dwójką różnice są naprawdę niewielkie, więc ciężko jest je uznać za dwa różne finały. Podstawowe zakończenia odblokowujemy podczas normalnego przechodzenia gry i to jest też pierwsze zakończenie, które będziemy mogli zobaczyć. Każda z postaci posiada po jednym alternatywnym zakończeniu, które możemy zobaczyć przed rozpoczęciem ostatniego rozdziału, dzięki temu też wcześniej kończymy grę. By zobaczyć którekolwiek z alternatywnych zakończeń musimy zebrać zestaw konkretnych znajdziek, które są podzielone na dwie kampanie, więc trzeba najpierw je ukończyć i rozpocząć kolejne podejścia, aby mieć szansę na ich odblokowanie. Możemy podzielić te zakończenia na dobre i złe, przy czym podstawowe są tymi dobrymi, a alternatywne złymi. Tutaj muszę przyznać, że podoba mi się pomysł alternatywnych zakończeń, zwłaszcza, że zostały sensownie wykonane i są przyjemne w oglądaniu, jednak zmuszenie gracza do ukończenia gry kilkukrotnie, która do tego aż tak ciekawa nie jest, jest lekką przesadą i można było to wykonać lepiej. Mimo wszystko zakończenia o ile są utrzymane w odpowiednim stylu, tak są bardzo pośpieszone, zwłaszcza podstawowe, które nie mają żadnego podsumowania, czy wyciągnięcia jakichkolwiek wniosków, które zamknęłoby w pełni historię. Samo finalne starcie z bossem pozostawia wiele do życzenia, ot walka z lovecraftowskim przeciwnikiem z masakrą w tle. Oczywiście dany boss w pewien sposób był wspominany w wielu notatkach, jednak to dlaczego z nim walczymy spowodowało, że czułem się jakbym jakiś fragment gry przegapił. Dużo lepiej prezentują się alternatywne zakończenia, które również idealne nie są, jednak mają trochę więcej sensu. Tak jak wspominałem wcześniej, potencjał był tutaj spory, jednak czegoś zabrakło, aby wyciągnąć pełnie tego potencjału.

Klimat – Lokacje

Alone in the Dark (2024) – Recenzja (3)

Klimat w przypadku tej produkcji jest dosyć nierówny, chociaż można napisać, że do połowy gry stoi on na dosyć wysokim poziomie i jest bardzo wciągający, jednak od drugiej połowy gry zaczyna on wyraźnie słabnąć. Jak można się domyślić, największym problemem tej gry jest pośpiech, który jest wyraźnie odczuwalny od mniej więcej połowy gry. Oczywiście nie jest on jedynym problemem, jednak prawdopodobnie jest tym, który mógł spowodować część innych problemów. Fabuła sama w sobie nie jest zła, jest dosyć ciekawa, interesująco poprowadzona, przynajmniej do połowy, i wprowadza interesujące zmiany do znanego klasyka. Problemem jest właśnie to pośpieszenie, które jest bardzo odczuwalne w fabule, jak i niewielkie różnice w dwóch kampaniach. Niby na niektóre problemy można przymknąć oko, jednak nie da się zaprzeczyć, że potrafią one wybić z klimatu. Czym będziemy też bliżej końca, tym będziemy czuli coraz większy zawód z powodu Mrocznego Mężczyzny. Twórcy zbudowali go w sposób, który mówi nam, że jest bardzo groźną postacią, czymś w rodzaju Nemesis, czy Mr. X z serii Resident Evil, jednak widujemy go głównie w przerywnikach filmowych i w jednym krótkim etapie, więc to trochę za mało. Tutaj też muszę przyznać, że ten jeden, krótki etap był naprawdę interesujący, ponieważ można było wyczuć potęgę tego antagonisty, a klimat wręcz wylewał się z ekranu w momencie w którym mogliśmy zobaczyć co się stanie, jeśli spróbujemy w niego strzelić, więc gdyby zrobić z niego pewnego rodzaju stalkera, to gra bardzo by na tym zyskała, a tak to po prostu kolejny, zmarnowany potencjał. Lokacje za to nadrabiają, ponieważ stoją na wysokim poziomie i eksplorowanie ich jest niezwykle przyjemne. Wbrew pozorom jest wśród nich spora różnorodność, która uprzyjemnia rozgrywkę. Z kolei rozgrywka, która miała spory potencjał, tak nie został on w pełni wykorzystany. Nie oznacza to oczywiście, że jest zła, ponieważ można się dobrze bawić. To całkiem standardowy survival horror w którym staramy się przetrwać w niesprzyjającym nam środowisku, wykorzystując dosyć niewielkie zasoby, jak i rozwiązywać zagadki by odkryć o co w tym wszystkim chodzi. Sam nie ukrywam, że bawiłem się całkiem przyjemnie, chociaż nie da się ukryć, że niektóre elementy rozgrywki są dosyć sztywne, co bardzo rzuca się w oczy, jak i również ten pośpiech, o którym pisałem wcześniej, jest również i w rozgrywce odczuwalny. Nie pomaga też fakt, że występują tutaj pewne problemy techniczne, jak drobne spadki płynności, czy bugi pod postacią blokowania się postaci o niewielkie przedmioty, co może również wybijać z klimatu. Mimo wszystko można tutaj czerpać przyjemność z rozgrywki, zwłaszcza na wyższych poziomach trudności. To wszystko jest otoczone naprawdę świetną ścieżką dźwiękową, która nie tylko wspiera i wzmacnia klimat, a także pomaga ją budować. Nie jest może czymś wybitnym, jednak jest czymś, co działa po prostu świetnie w tym tytule. Oprawione to zostało również w dosyć ładną oprawę graficzną, która może nie wyciąga z obecnej generacji wszystkiego co może i nie wszystko wygląda tak ładnie jak powinno, tak nie da się zaprzeczyć, że poziom wykonania stoi tutaj na wysokim poziomie. Z tego opisu może nie wynika bezpośrednio ten nierówny klimat, ponieważ tak do mniej więcej połowy gry nie ma za bardzo do czego się przyczepić, poza sztywnością rozgrywki, tak w drugiej połowie zaczyna się ten cały pośpiech by jak najszybciej zakończyć fabułę, to też zaczyna się pojawiać więcej problemów. Wygląda to tak jakby twórców nagle zaczął ścigać termin zakończenia prac. Szkoda, że tak to wyszło, ponieważ oryginalna seria jest w zasadzie ojcem gatunku, więc potencjał był tutaj spory, jednak nie został w pełni wykorzystany.

W przypadku straszenia, raczej nie będzie zaskoczeniem jak napiszę, że tytuł ten nie należy do najstraszniejszych, aby nie napisać, że nie straszy wcale. Nie da się ukryć, że tytuły z gatunku survival horrorów nie należą do najstraszniejszych, są od tego wyjątki, jednak bardziej tutaj skupia się na budowaniu napięcia oraz klimatu. Tutaj trzeba przyznać, że o ile klimat jest nierówny, tak napięcie budowane jest przez całą grę i jest naprawdę przyjemne. Napięcie budowane jest tutaj poprzez budowę lokacji, prowadzenie historii, przeciwników, czy sam nastrój gry. Z tego można wywnioskować, że napięcie budowane jest przez większość elementów tej produkcji. I nawet jeśli nie jest to tytuł, który Was wystraszy, tak na pewno będzie trzymał w napięciu. Oczywiście trochę w tym przeszkadza widoczny pośpiech, jednak dalej jest on mniej więcej utrzymywany do samego końca gry.

Lokacji wbrew pozorom jest tutaj naprawdę sporo, a przynajmniej jak na taką długość gry. Naszą główną lokacją jest tutaj oczywiście posiadłość Derceto w którym to zwiedzimy różnego rodzaju pokoje mieszkalne, kuchnie, piwnicę, salon, gabinet lekarza, mały ogródek, i inne tego typu miejsca. Poza posiadłością znajdziemy się również na francuskiej ulicy, bagnach z platformami wiertniczymi, cmentarzu, klasztorze, i innych podobnych miejscach. W zasadzie można je podzielić na te w prawdziwym świecie, czyli wszystkie w posiadłości Derceto, oraz w świecie wspomnień Jeremy’ego, cała reszta. Nie da się ukryć, że lokacje zostały tutaj zaprojektowane naprawdę ładnie, aż chce się je eksplorować, chociaż to jest wręcz wymagane ze względu na ilości wyposażenia. Sama posiadłość jest zrobiona w stylu tego czego mogliśmy już doświadczyć w serii Resident Evil, czyli mamy tutaj półotwartą lokację, którą możemy dowolnie eksplorować w miarę odblokowywania kolejnych porcji posiadłości wraz z postępem fabularnym. Z kolei etapy związane ze wspomnieniami są już bardziej liniowe, chociaż mogą zawierać większe miejsca. Każda z lokacji została odpowiednio zaprojektowana oraz wyposażona w naturalny sposób, dzięki czemu nie ma tutaj odczucia pustych i bezsensownych lokacji. Są naprawdę ładne, dopasowane do fabuły gry i przyjemnie się je eksploruje, zdecydowanie poprawiają klimat całej produkcji.

Grywalność

Alone in the Dark (2024) – Recenzja (4)

Rozgrywka jest tutaj standardowym połączeniem przygodówki z elementami survival horroru, i jeśli miałbym ją porównać do jakiejkolwiek innej produkcji, to bym napisał, że najbliżej jej do remake’u drugiej odsłony serii Resident Evil, chociażby ze względu na dwie kampanie oraz sposób prowadzenia rozgrywki, jednak jeśli już piszemy o konstrukcji lokacji, to już bliżej do pierwszej odsłony wyżej wymienionej serii. Zatem będziemy tutaj eksplorować, rozwiązywać zagadki, walczyć z przeciwnikami, jak i zbierać znajdźki. Naszą główną lokacją jest tutaj Derceto, ośrodek dla obłąkanych, w którym to spędzimy najwięcej czasu i który będziemy najbardziej eksplorować. Derceto stanowi półotwartą lokację, ponieważ możemy ją dowolnie eksplorować, jednak wiele drzwi będzie zamkniętych dopóki nie znajdziemy jakiegoś klucza, czy przedmiotu, który pozwoli nam odblokować przejście. Bardzo podoba mi się taki styl rozgrywki, ponieważ też pokazuje progres jaki robimy, bo w końcu nie musimy robić sporych kółek, aby dostać się do konkretnego miejsca. Niestety to poczucie progresu zostaje nam odebrane w końcowych etapach, gdzie to twórcy po raz kolejny zablokowali nam drzwi i po raz kolejny musimy chodzić w kółko, aby dostać się do celu. W przypadku jednych drzwi ma to sens fabularny, jednak zablokowanie reszty odblokowanych wcześniej drzwi jest bezsensowne. Eksplorować posiadłość będziemy również w poszukiwaniu różnego rodzaju przedmiotów, które mogą nam pomóc w walce, jak amunicja, czy przedmioty leczące, jak i takich, które pomogą nam w rozwiązywaniu zagadek. W eksplorowaniu pomaga nam mapa, którą zdobywamy mniej więcej na początku gry, która działa na podobnej zasadzie niczym w ostatnich odsłonach serii Resident Evil, czyli jeśli nie zebraliśmy wszystkiego z danego pomieszczenia, to jest ono przedstawiane w kolorze czerwonym, a jeśli zrobiliśmy i zdobyliśmy już wszystko, to zmienia kolor. Nie ukrywam, że takie elementy są bardzo pomocne, jeśli staramy się znaleźć wszystko co twórcy dla nas przygotowali. Brakowało mi tutaj jedynie jakiegoś oznaczenia przedmiotów, gdy nie możemy ich podnieść, jak przedmioty lecznicze, czy amunicja. Eksplorując natrafimy na różnego rodzaju zagadki, pomijając już te związane z drzwiami, to te możemy podzielić na odnajdowanie kodów, puzzle, czy znalezienie przedmiotu i użyciu go w odpowiednim miejscu. Warto tutaj jeszcze napisać, że możemy sobie ustawić poziom zagadek, który sprowadza się do trybu klasycznego oraz wspomaganego. Tryb wspomagany nie sprawia, że zagadki są łatwiejsze, w pewnym sensie, czy też rozwiązują się same, jednak otrzymujemy sporo więcej podpowiedzi co trzeba zrobić, a czasami nawet sama postać nam mówi, że coś znajduje się w notatce, bądź coś trzeba zrobić z danym przedmiotem. Jest to dosyć ciekawa opcja, ponieważ pozwala nam dobrać sobie styl rozgrywki jaki będzie nam najbardziej odpowiadał, więc jak chcecie samemu rozwiązywać zagadki, to możecie wybrać tryb klasyczny, a jak chcecie odrobinę pomocy, to bez problemu wybierzcie tryb wspomagania. Ciekawe jest również to, że na naszej mapie pokazują się symbole puzzli, które informują nas, że w tym miejscu napotkaliśmy znajdźkę i jeśli do rozwiązania jej potrzebny jest jakiś przedmiot, to ten symbol zostanie przedstawiony w innym kolorze, aby pokazać nam, że ta zagadka jest gotowa do rozwiązania, co również bardzo mi się spodobało, ponieważ wracanie do gry na drugi dzień, czy na każdy kolejny, możemy szybko sobie przypomnieć co robiliśmy i gdzie mamy się udać. Same zagadki nie są jakoś szczególnie trudne, jednak też nie są banalnie proste, możemy trochę się przy nich zatrzymać, jednak nie na tyle, aby szukać rozwiązania w internecie. Zagadki są tutaj zwykle wieloetapowe, w większości polegają na znalezieniu notatki, następnie konkretnych przedmiotów, rozwiązaniu pewnej łamigłówki i znalezieniu kodu. Sporą część rozwiązań odnajdujemy w notatkach, jednak te nie są w żaden sposób podkreślone, czy w jakikolwiek inny sposób zaznaczone, więc to my musimy wywnioskować jakie informacje będą nam przydatne. W większości te zagadki są dosyć logiczne i mają sens, poza jedną, która chyba została tak wydłużona, aby jakoś zająć gracza, a chodzi o to, że pewna część układanki znajduje się w wiadrze w studni, więc naszym zadaniem jest zalać ją wodą, aby móc sięgnąć do tego wiadra. W tym celu musimy znaleźć przedłużenie węża ogrodowego, podłączyć go do leżącego już na ziemi węża, włączyć wodę i dopiero wtedy możemy zdobyć wymagany przedmiot, jednak jak się przyjrzymy się wężowi, który leży już na ziemi, prawie, że przy studni, to nie potrzeba było żadnego przedłużenia, wystarczyłoby tylko go chwycić i wsadzić do studni. Może tutaj trochę się czepiam, jednak takie rzeczy bardzo rzucają się w oczy. Ukończenie pojedynczej kampanii zajęło mi trochę ponad siedem godzin, co samo w sobie jest całkiem odpowiednim czasem, zwłaszcza patrząc na jej zawartość, chociaż jakby trochę rozwinąć fabułę, to może ten czas byłby trochę dłuższy i lepiej zapełniony. Druga kampania powinna być już krótsza, ponieważ przebiega dokładnie tak samo, z tymi samymi zagadkami i rozwiązaniami, więc wiedza o tym jak ją ukończyć pozwoli nam ją ukończyć zdecydowanie szybciej.

Warto tutaj trochę napisać o samej walce, ponieważ ta jest tutaj jednym z ważniejszych elementów. Zacznijmy od tego, że nasz ekwipunek jest mocno ograniczony, chociaż to dotyczy jedynie amunicji oraz przedmiotów leczących, których możemy nosić przy sobie tylko określoną ilość. To też jest argument za tym, że powinniśmy tutaj eksplorować, właśnie po to, aby znajdować te materiały. Oczywiście ile ich znajdziemy będzie zależne od poziomu trudności jaki wybierzemy, ponieważ mamy tutaj ich aż trzy, od łatwego po trudny, i czym wyższy poziom, tym mniej tych zasobów znajdziemy, co też sprawia, że będziemy musieli ostrożnie się nimi posługiwać. Walczyć tutaj będziemy przy pomocy broni palnej, jak i broni białej. W przypadku broni palnej nie mamy zbyt dużego wyboru, ponieważ otrzymujemy tylko pistolet, strzelbę oraz pistolet maszynowy, Tommy Gun. Pistolet jest naszą podstawową bronią, którą posiadamy od początku, Tommy Guna zdobywamy podczas odwiedzin w jednym ze wspomnień Jeremy’ego, a z kolei strzelba jest opcjonalną bronią zdobywaną w posiadłości dopiero wtedy, gdy znajdziemy konkretne, trzy znajdźki. Trochę jest ich tutaj mało, jednak patrząc na ilości amunicji, to i tak będziemy oszczędnie z nich korzystać. W zasadzie brakuje tutaj możliwości ulepszania uzbrojenia, ponieważ to mogłoby wynagrodzić niewielką ilość uzbrojenia, jak i dałoby pewne poczucie progresu oraz bardziej zachęcałoby do starć z przeciwnikami. Więcej jest natomiast broni białych, a będziemy używać tutaj siekier, młotów, kilofów, wioseł, rur, i innych tego typu rzeczy. Broń biała działa tutaj na innych zasadach niż broń palna, chociażby ze względu na to, że możemy przy sobie nosić tylko jedną broń białą i jeśli podniesiemy jakąkolwiek inną, to nasza poprzednia zostaje wyrzucona z ekwipunku. Tak samo broń biała niszczy się podczas korzystania z niej, i tutaj jest mały problem, ponieważ w moim odczuciu trochę za szybko się niszczy, a przynajmniej nie jest to zbyt równomierne. O ile jeszcze rozumiem szybkie niszczenie się takich śmieciowych broni, tak dwuręczny młot powinien być trochę bardziej wytrzymały. Walcząc tym typem broni mamy możliwość zadawania szybkich oraz silnych uderzeń, które nie służą jedynie do walki, a również do niszczenia blokad. Sama walka jest dosyć sztywna i już na pierwszy rzut oka wygląda na bardzo sztuczna, po prostu nie wygląda to zbyt dobrze. Posiadamy tutaj również możliwość unikania ataków, jednak podobnie, zostało to wykonane dosyć sztywnie i sztucznie, jednak nie da się zaprzeczyć, że jednak potrafi to być przydatne. Wykorzystywać to wszystko będziemy przeciwko niewielkiej ilości rodzajów przeciwników, a walczyć będziemy tutaj z różnego rodzaju ghulami, zarówno bagiennymi, jak i cmentarnymi, pełzającymi, zmutowanymi nietoperzami, czy również pajęczymi wrogami. W trakcie przechodzenia kampanii Edwarda natrafimy jeszcze na jednego przeciwnika, jednak pojawia się on jedynie w przerywniku filmowym i nie mamy z nim więcej interakcji, dopiero w kampanii Emily otrzymujemy krótki etap w którym musimy go unikać. Nie ma tutaj zbyt dużo rodzajów przeciwników, ale też poza konkretnymi etapami, to też ich ilości są dosyć niewielkie. Ich ruchy są dosyć proste, zwykłe uderzenia, ataki dystansowe, szarże, ataki z powietrza, czy skoki, taka klasyka ruchów, i każdy typ przeciwnika ma swój styl. Ich wytrzymałość oraz obrażenia zadawane są określane przez poziom trudności, więc czym wyższy poziom tym wytrzymalsi i silniejsi przeciwnicy. O ile są dosyć ciekawie wykonani, to akurat brakuje mi wyjaśnienia dlaczego akurat z nimi walczymy, ponieważ dopasowani do terenów są świetnie, tak po prostu czym dokładnie są i skąd się wzięły. Pomijając już kwestie skąd się wzięły, to trzeba wspomnieć, że walka z nimi nie jest skomplikowana, wręcz napisałbym, że dosyć łatwa, nawet na wyższych poziomach trudności, wystarczy tylko nie dać się trafić. Mimo wszystko nie zawsze jest walka jest możliwa, czy wskazana, ponieważ możemy mieć mało amunicji, jak i nie posiadamy broni do walki wręcz, więc twórcy dali nam możliwość unikania przeciwników poprzez skradanie, które również do idealnych tutaj nie należy, jednak potrafi nam ułatwić zadanie. Nasi przeciwnicy poruszają się po określonych ścieżkach i jeśli nie znajdziemy się blisko nich, głównie stojąc, to nas nie zauważą. Dodatkowo w większości przypadków, przy etapach z wrogami mamy wszędzie rozłożone kamienie oraz butelki, którymi możemy odwrócić uwagę przeciwników, a także znajdą się wśród nich koktajle mołotowa, które mogą nam pomóc w pokonywaniu grup wrogów. Problem z tymi przedmiotami jest taki, że nie możemy ich mieć w ekwipunku, więc po podniesieniu musimy nimi od razu rzucić, więc lepiej przytrzymać trigger, ponieważ zwykłe kliknięcie spowoduje, że nasz bohater od razu danym przedmiotem rzuci, więc to też można byłoby lepiej zaprojektować. Zwykle w tego typu tytułach też opisuję różnicę między dwiema kampaniami, jednak w tym przypadku tego zrobić nie mogę, ponieważ pod względem rozgrywki, to cały czas jest ta sama gra. Jedynymi różnicami są dwa etapy, które do tego są bardzo krótkie, więc nie jest to też coś co sprawiałoby, że warto ograć dany tytuł dwa razy. Zabrakło tutaj pewnej różnorodności, ponieważ jeśli trochę się wynudziliście podczas pierwszej kampanii, to druga Was zdecydowanie nie rozbudzi. Jak zatem możecie zauważyć, nie wszystkie elementy tej produkcji zostały wykonane w taki sposób, aby wyciągnąć z rozgrywki największą przyjemność, tak samo wiele elementów jest tutaj po prostu sztywnych, jednak z jakiegoś powodu grało się naprawdę przyjemnie, chociaż nie da się zaprzeczyć, że od pewnego momentu można było wyczuć odrobinę nudy. Z tego też powodu polecałbym granie na spokojnie i zrobienie sobie przerwy przed podejściem do drugiej kampanii, aby rozgrywka nie zostawiła nieprzyjemnego smaku po ukończeniu całości. Nie ukrywam, że sam się trochę tutaj zawiodłem, spodziewałem się czegoś lepszego, ponieważ potencjał był tutaj spory.

Znajdźki zostały tutaj zaprojektowane w dosyć interesujący sposób. Mamy tutaj piętnaście kolekcji i na każdą z kolekcji przypadają trzy różne przedmioty. Ciężko tutaj określić jeden typ przedmiotu, ponieważ z jednej strony może to być trutka na szczury, a z drugiej może to być również bilet tramwajowy, jednak w jednej kolekcji są w miarę ze sobą powiązane. Te przedmioty rozsiane są w całej posiadłości, jak i we wspomnieniach Jeremy’ego. Najczęstszą nagrodą za skompletowanie kolekcji są dodatkowe informacje dotyczące świata gry, jak i postaci z nim związanym, czyli po prostu takie rozbudowanie świata. Poza tymi informacjami możemy również odblokować strzelbę, jak i zebranie konkretnych kolekcji jest wymagane, aby móc odblokować opcjonalne zakończenia. Przechodząc kampanię jedną postacią nie możemy odnaleźć wszystkich tych przedmiotów, ponieważ część z nich jest ekskluzywna dla konkretnej postaci, więc jeśli chcecie znaleźć wszystko, to musicie ukończyć grę obiema postaciami. Co ciekawe zebranie przedmiotu wiąże się z tym, że już więcej nie będziemy musieli go zdobywać, nawet jeśli rozpoczniemy nową grę tą samą postacią. To też dotyczy nagród związanych z ukończeniem kolekcji, one również zostają cały czas odblokowane, czyli jeśli w pierwszej rozgrywce Edwardem odblokowaliśmy strzelbę, to w momencie gry rozpoczniemy drugą rozgrywkę już jako Emily, to ta strzelba będzie od razu odblokowana. Bardzo przyjemnie zostało to zaprojektowane, zdecydowanie twórcy tym ułatwili odblokowywanie osiągnięć.

Ścieżka dźwiękowa

Alone in the Dark (2024) – Recenzja (5)

Ścieżka dźwiękowa jest tutaj prawdopodobnie najlepszym elementem całej produkcji, który zaskakująco jest bardzo dobrze wykonany i w żaden sposób nie można się do niczego przyczepić. Może to wydawać się dziwne, ponieważ utworów muzycznych nie ma tutaj aż tak dużo, co w zasadzie działa na korzyść tej produkcji, ponieważ wtedy bardziej skupiamy się na dźwiękach otoczenia, czyli bardziej zagłębiamy się w świat gry. Utwory, które tutaj jednak usłyszymy zostały świetnie dopasowane do ogrywanych momentów, dzięki czemu wszelkie emocje oraz napięcie zostały odpowiednio zbudowane, dzięki czemu też klimat jest świetnie budowany. Nie ma tutaj jednak żadnego utworu, który jakoś szczególnie zapadałby w pamięci, jednak w samej grze działają jak należy, więc to też jest najważniejsze. Podobnej jakości zostały tutaj wykonane dźwięki otoczenia, a usłyszymy tutaj odgłosy wystrzałów z broni, otwieranych drzwi, kroków, płonącego ognia, wiejącego wiatru, tłuczonego szkła, płynącej wody, szelest drzew, i inne tego typu odgłosy. Całość brzmi dosyć naturalnie i całkiem dobrze. Nie da się zaprzeczyć, że całość ścieżki dźwiękowej stoi na wysokim poziomie, dzięki czemu pomaga budować odpowiedni klimat, a to z kolei przekłada się na większą przyjemność płynącą z gry, nawet jeśli inne elementy aż tak dobre nie są.

Voice acting również stoi na dosyć wysokim poziomie, więc również tutaj ciężko znaleźć coś co nie do końca by zagrało, chociaż czegoś tutaj jednak zabrakło. Nie otrzymaliśmy tutaj polskiego dubbingu, więc pozostaje nam angielski. Tutaj muszę przyznać, że aktorzy głosowi zostali naprawdę dobrze dopasowani. Każdy wiedział jaką postać odgrywa, jak ją odgrywać i jak oddawać emocje. Słucha się tutaj dialogów naprawdę przyjemnie, jednak zabrakło mi tutaj jedynie jakiegoś zaskoczenia, czy jakiejkolwiek reakcji na wszystkie nadprzyrodzone elementy, których tutaj doświadczamy, jednak to już bardziej wina scenariusza, a nie obsady aktorskiej. Jak wspominałem, nie otrzymaliśmy tutaj polskiego dubbingu, jednak napisy zostały już przetłumaczone na nasz język. Całość została naprawdę dobrze przetłumaczona, nie zauważyłem żadnych błędów, więc nawet osoby, które nie znają języka angielskiego nie będą miały problemów ze zrozumieniem fabuły.

Grafika

Alone in the Dark (2024) – Recenzja (6)

Nie da się zaprzeczyć, że graficznie jest to bardzo ładny tytuł, chociaż nie da się również ukryć, że nie wyciąga z obecnej generacji tego czego byśmy się spodziewali. Warto tutaj zaznaczyć, że ten tytuł został zaprojektowany na komputery oraz konsole obecnej generacji, czyli nie ogramy go na Playstation 4, czy też Xbox One, jednak graficznie prezentuje taki poziom, że bez problemu powinien działać na poprzedniej generacji. To też nie oznacza, że jest brzydka, jest ładna, ale nie jest to ten poziom, którego można było się spodziewać. Tekstury same w sobie są dosyć ładnie wykonane, są szczegółowe oraz sporej rozdzielczości, więc też nie dojrzymy tutaj żadnego rozmazania, czy nachodzenia się tekstur. Zyskują na tym modele przedmiotów, które prezentują się świetnie, chociaż nie możemy za bardzo wchodzić z nimi w interakcję, jeśli twórcy tego nie chcieli, chociaż interakcja z nimi sprowadza się do otwarcia półek, czy szuflad. Dzięki temu również zyskują lokacje, które prezentują się naprawdę ładnie. Trochę słabiej prezentują się postacie, chociaż w swoim zbudowaniu nie można za dużo zarzucić, ponieważ są dosyć ładne i szczegółowe, jednak jest w nich kilka elementów, które nie zagrały zbyt dobrze. Jednym z tych elementów jest zarost na twarzy głównego bohatera, który momentami bardzo się wyróżnia, jakby nie był dopasowany i jego tekstury się mienią, wygląda to dosyć sztucznie. Mimika twarzy też nie powala, a jednym z gorszych widoków jest tutaj widok palących postaci. Niestety niejednokrotnie wygląda to po prostu źle, dosyć sztucznie, zupełnie jakby twórcy nie wiedzieli jak się pali papierosy lub jak wygląda osoba paląca papierosa. Łączy się to poniekąd z animacjami, które wyglądają dosyć naturalnie, jednak w niektórych momentach są dosyć sztywne oraz powolne, co przekłada się chociażby na sztywność podczas starć z przeciwnikami. Pochwalić twórców mogę za projekty przeciwników, może ich nie ma zbyt dużo, jednak zaprojektowani zostali po prostu świetnie. Warto tutaj też wspomnieć, że gra nie posiada żadnych ekranów ładowania, co w zasadzie nie jest niczym dziwnym, czy nowym, ponieważ już od dłuższego czasu możemy coś takiego zaobserwować w różnego rodzaju produkcjach i najczęściej gra ładuje się podczas przerywników filmowych, jednak w tym przypadku twórcy poszli inną drogą. Gra doczytuje kolejne pomieszczenia w momencie w których otwieramy drzwi i o ile w przypadku mniejszych pomieszczeń, mało wyposażonych, działa to dosyć dobrze, jednak jeśli wchodzimy do większego pomieszczenia lub takiego w którym jest dużo modeli, to możemy doświadczyć małych przycięć, czy też widoku doczytujących się tektur na naszych oczach. O ile takie drobnostki jakoś szczególnie mi nie przeszkadzają, tak nie da się zaprzeczyć, że takie rzeczy na obecnej generacji nie powinny już być obecne, zwłaszcza, że konsole są na tyle mocne, aby tego unikać. Warto tutaj jeszcze pochwalić twórców za systemy świateł i cieni, czy odbić na wodzie, to wszystko wygląda po prostu cudownie, ciemne miejsca są rzeczywiście ciemne, a lokacje na bagnie zyskują na klimacie. Jak zatem możecie zauważyć, zabrakło tutaj pewnego dopracowania, prawdopodobnie brak doświadczenia w produkcjach tego typu gier również miał na to swój wpływ, więc może odrobinę dłuższy czas produkcji mógłby być pomocny.

Niestety w kwestiach technicznych również nie jest idealnie, ale też nie ma jakieś wielkiej tragedii. Gra potrafi stracić swoją płynność, jeśli na ekranie zbyt dużo się dzieje, czy też nieraz podczas przechodzenia do doczytującego się pomieszczenia. Zdarzają się tutaj również pewne bugi, jak wchodzenie w tekstury, czy blokowanie się o najmniejsze przedmioty. Na całe szczęście są to dosyć drobne bugi, chociaż w jednym przypadku byłem bliski konieczności wczytania poprzedniego zapisu, ponieważ moja postać się zablokowała. Nie zostałem natomiast ani razu wyrzucony do menu konsoli, więc tyle dobrego. Co ciekawe, większość problemów technicznych jakich tutaj doświadczyłem występowała głównie w drugiej połowie gry. Dokładnie też wtedy można było wyczuć w fabule i rozgrywce pośpiech, tak jakby twórcy na spokojnie opracowali połowę gry i zorientowali się, że ścigają ich terminy przez co druga połowa nie jest aż tak dopracowana.

PODSUMOWANIE

Plusy:
+ciekawa historia
+klimat potrafi wciągnąć
+prosta, ale przyjemna rozgrywka
+klimatyczna ścieżka dźwiękowa
+ładna graficznie

Minusy:
-druga kampania zupełnie zbędna
-odrobinę sztywna walka
-wyczuwalny pośpiech produkcji
-drobne problemy techniczne

Alone in the Dark (2024) to tytuł na który bardzo czekałem, ponieważ seria ta dała życie jednej z moich ulubionych serii, a jako, że klasyczne odsłony są dzisiaj mało grywalne, to taki reboot był świetnym pomysłem. Nie ukrywam, że moje oczekiwania były dosyć wysokie, chociaż spodziewałem się po prostu bardzo dobrego survival horroru. Niestety również nie ukrywam, że zawiodłem się tutaj na poziomie wykonania. Z tego też powodu wystawiam jej ocenę 7-/10. To wcale nie jest zła produkcja, jednak brakuje jej dopracowania i widać, że również zabrakło czasu, co przełożyło się na liczne problemy. Prawdopodobnie przekazanie stworzenie kolejnej odsłony takiej serii producentowi, który w ostatnich latach tworzył jedynie dodatki do serii Titan Quest i nie ma doświadczenia w tego typu grach, również nie było dobrym pomysłem. Tak jak już kilkukrotnie pisałem, potencjał był tutaj spory, jednak widocznie przerosło to twórców.

Alone in the Dark (2024) – Recenzja (2024)

References

Top Articles
Latest Posts
Article information

Author: Kerri Lueilwitz

Last Updated:

Views: 5711

Rating: 4.7 / 5 (67 voted)

Reviews: 82% of readers found this page helpful

Author information

Name: Kerri Lueilwitz

Birthday: 1992-10-31

Address: Suite 878 3699 Chantelle Roads, Colebury, NC 68599

Phone: +6111989609516

Job: Chief Farming Manager

Hobby: Mycology, Stone skipping, Dowsing, Whittling, Taxidermy, Sand art, Roller skating

Introduction: My name is Kerri Lueilwitz, I am a courageous, gentle, quaint, thankful, outstanding, brave, vast person who loves writing and wants to share my knowledge and understanding with you.